simple lifestyle

wtorek, 7 maja 2013

Takich dwóch jak nas trzech... to sitcomów zmora

20:30 Posted by Piski 3 comments



Był taki odcinek South Parka, w którym Cartman chciał poznać scenarzystów Family Guy'a. Satyra polegała na przedstawieniu ich jako delfino-podobnych stworów przerzucających najróżniej podpisane kolorowe kulki ("terrorism", "apple", "bullshit from Iraq", "Bill Clinton" etc) do zwanej "Joke Combain" maszyny losującej gdzie powstawał typowy dla Family Guya żart. Wymyślny sposób na sprowadzenie całego serialu na infantylny, pozbawiony ambicji plan.

Z krytyką ze strony scenarzystów South Parka na pewno się nie zgodzę. W odwiecznej batalii pomiędzy dwoma serialami stoję murem za grubasem z Quahog. Intrygujący jest jednak sposób w jaki dopuścili się tego grzechu. Właśnie to pozbawione kreatywności, zwierzęce podejście do tworzenia serialu jest odzwierciedleniem sitcomów naszych czasów.


Lifestyle zawsze dobrze się sprzedawał. Miłość, seks, przyjaźń, dramaty sraty i wszelakie koligacje interpersonalne. Tylko, że jeżeli popatrzymy na sitcomy przez oś czasu, to zmieniają się jedynie swoiste słowa klucze.

Jak poznałem waszą matkę i Teoria wielkiego podrywu to nagrywane na bieżąco dwa najbardziej popularne sitcomy. Obydwa są typowymi serialami lifestylowymi. Jedynymi zmiennymi są te takie pseudo-smaczki. Gdy scenarzyści BBT tworzą żart o Sheldonie zdobywającym kolejny poziom w World of Warcraft, w Himym'ie Barney zdobywa kolejny poziomw Worlf od Brocraft. Obydwa seriale to twory CBS. Nie zdziwiłbym się, gdyby dla rozrywki scenarzyści poszczególnych wymieniali się nawzajem na pojedyncze odcinki. O tak... dla rozruszania schematycznych szarych komórek.

Bo tak naprawdę to i tak już wszystko było. Zawsze jest to grupa przyjaciół, zawsze jest geek/romantyk (i tak ma przesrane i tak) zakochujący się w bohaterce o co najmniej C-całkowitym zaangażowaniu w swoje blond włosy. Wszystkich to bawi, wszyscy się cieszą. Ale czy trzeba marnować czas na oglądanie nowych/starych tak samo schematycznych sitcomów?

Popularność tych seriali jest w bardzo dużej mierze nabijana przez okres, w którym są puszczane. W dobie ogromnego boomu na Facebook-a, iPhony i inny magie XXI-go wieku nawiązywanie do nich w każdym odcinku daje wielkiego hype-a i fame rośnie. Znowu. To są po prostu kolejne zamienne. Kiedyś tweetnięcie nazywało się pagerem. Kiedyś instagram był pokazywany w serialu jako album ze zdjęciami.

Niech zostanie więc napisany uniwersalny scenariusz sitcomu. Genialny, zabawny, z nutką romantyzmu i sarkazmu.  Zostawmy jedynie wykropkowane słowa klucze, które uczynią każdy z nich "unikalnym".

Istnieje sitcom, od którego to wszystko się zaczęło. Który został napisany, a późniejsi scenarzyści zmuszeni zostali przez niego do zachowań zbliżonych do tych z southparkowych twórców Family Guy'a. Serial do którego będę tu wracał, na którym będę się wzorował. Bo jest skarbnicą kul pseudo-delfinów, z których wyciągnąć można kontent wszelaki. Ale o nim kiedy indziej...

Współczesne sitcomy są śmieszne, są intrygujące, posiadają zaskakujące momenty. Wzruszają, wkurzają, bawią. Nic dziwnego. Dlaczego coś co bawiło ludzi 10 lat temu, ma być odrzucające dzisiaj.
Ludzie są tacy sami. Oczywiście. Jemy inne jedzenie, gramy w inne gry, mamy inne telefony, prysznice, szklanki i kaloryfery. Jednak wszytko inne zostaje takie samo.

Tak właśnie wyglądają dzisiejsze sitcomy. Mają inne jedzenie, gry, telefony, prysznice, szklanki i kaloryfery. Jakże zabawne kaloryfery...

3 komentarze:

  1. Dziennikarzem to Ty nie będziesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się spaliłem i się czytało wyśmienice :D

    OdpowiedzUsuń