simple lifestyle

środa, 24 kwietnia 2013

Punkt! Kosz! Telemark! Gol! 5,10! 8,00!

10:47 Posted by Piski No comments



Prawdziwy polak jest kibicem. Mamy to zakorzenione. Brak poczucia rywalizacji był u nas kreowany przez długie lata walki o państwo i teraz wyżywamy się patrząc w ekran.
Patrzymy na wszystko. Od biegów, poprzez curling i skoki narciarskie, kończąc na wszelkiego rodzaju piłkach.

Kibic niedzielny to najlepszy rodzaj kibica. Popołudnie. Za oknem przyjemne majowe +15 w cieniu. Przeciąg w domu powoduje przyjemne orzeźwienie. Sjesta. Każdy się nażarł i szuka wszelakich wymówek, aby nie wracać do obowiązków.
Telewizja. Polsat, tvn, tvp: reklamy, na wspólnej, klan. Trudno. Comedy Central? Mike i Molly!
(idiotyczne seriale są tematem na całkiem oddzielną notkę)
Zostaje sport. Sumo... nie ma to jak ponętne ciałko 150cio kilogramowego Japończyka w męskich stringach. Liga angielska! No i zaczyna się zabawa.
15 minuta. Gra zespół A z zespołem B. NIEWAŻNE. Tak naprawdę mogłoby grać Lipy Dolne i Bielsko-Szara.
Chodzi o fakt.
Fakt, że jaramy się rywalizacją.
To nie musiałaby być liga angielska. Liga włoska w foosballu czy liga peruwiańska futnetu byłyby tak samo na miejscu.
Oglądam mecz dwóch kompletnie nieznanym mi drużyn. Bramka, ordynarny faul, błąd sędziego? Nagle jestem odwiecznym kibicem Lip i cieszę się jakbym to ja tego gola strzelił.

Pierwsze, drugie, ósme zdarzenie i nagle jestem za drugimi?

No właśnie.

Prawdziwy kibic. Nie... prawdziwy niedzielny kibic zawsze wspiera zwycięzców.

Taki Kubica. Dobro narodowe szybkich wyścigówek. Tak prędko w tych małych samochodzikach jeździł, że w końcu się wywrócił. Zrobił sobie faktycznie duże bubu. To było jakieś 2 lata temu. Czemu nie wiem dokładnie? Bo Kubicomania się skończyła wraz z jego wypadkiem. Nie mógł już nakarmić naszego wiecznie nienajedzonego patriotycznego ego, więc już nas nie interesuje. Właściwie nikt nie wie co robi (WRC, walka o powrót do F1), ale co to kogo obchodzi. Już nie jeździ na Polsacie, coś tam ma zepsutą rękę, więc już z niego żadnego pożytku w niedzielę nie będzie... wracam do familiady!

Tyle, że to wcale wadą nie jest.
Jesteśmy wygodni, bo wygodnie jest lepiej! Są fanatycy, ci psycho-fani uważających się za męczenników bo tak trzeba!
Gówno trzeba.
Jestem szczery. Włączam mecz. Ci mają zielone koszulki to im kibicuje. Wygrają? Super! Cieszę się razem z nimi, może nawet jeszcze kiedyś obejrzę coś z ich udziałem. Przegrają? Jestem zdegustowany, przegrywam razem z nimi. Jestem w tym szczery. Tak samo jak zawodnicy, tak samo i ja mam pustkę po przegranej.

Do czasu, aż ktoś przełączy kanał, barmanka włączy następny mecz, skończy się wieczór.

Po co zawracać sobie dupę czymś co dzieje się gdzieś na naszych antypodach, rozgrywane przez ludzi o których nie mamy pojęcia przez dłużej niż chwilę, westchnienie.

Ale ten czas na pewno nie jest zmarnowany. Dostarcza całą paletę emocji, szczerych emocji.

Zjedzenie świeżego rogalika z czekoladą też. A jednak nie rozpamiętuje się tego smaku przez kolejne tygodnie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz